poniedziałek, 10 sierpnia 2009

RIDERS ON THE STORM - UNOSZENI BURZĄ.Seria relacji dla Nadajemy TV - Artura Kozłowskiego, nurkującego w jaskiniach Irlandii i UK.

Jest koniec lutego 2008 r. na Nizinie Gort w Irlandii. Wraz z moim przyjacielem i partnerem nurkowym Tomem Malone dojeżdżamy do wsi Kiltartan w hrabstwie Galway. Naszym punktem docelowym jest miejsce wypływu na powierzchnię podziemnej rzeki Coole, lokalnie znane jako Polldeelin (ramka). Parkujemy na niewielkim placu tuż przy kościele i zaczynamy rozładowywać ciężki sprzęt do nurkowania. Wychodzący ze mszy mieszkańcy przyglądają nam się z uprzejmym zaciekawieniem. Widząc naszą dublińską rejestrację większość musi być przekonana, że mamy poważne problemy z naszym systemem nawigacji - Atlantyk oddalony jest o co najmniej 15km na północny zachód. Myśl, że obiektem naszego zainteresowania może być rozciągający się za kościołem kilkusetmetrowy odcinek rzeki Coole jest absurdalna - woda, inna rzecz że o kolorze mocnej herbaty, ma tam nie wiecej niż metr głębokości.
I rzeczywiście, płaska i mało inspirująca, pokryta w duże mierze łąkami i stadami hałaśliwych owiec Nizina Gort na pierwszy rzut oka wydaje się mieć niewiele do zaoferowania dla dwójki spragnionych odkryć płetwonurków jaskiniowych. Jednak żaden inny krajobraz krasowy nie mógłby być chyba bardziej mylący niż ten - głęboko pod naszymi stopami rozciągał się jeden z najbardziej unikalnych i potencjalnie jeden z największych systemów podwodnych jaskiń w Europie. Krótkie odcinki powierzchniowych rzek, takie jak ten w Kiltartan, były jedynie skromną reprezentacją tego co kryło się kilkadziesiąt metrów pod ziemią. Organizowane od początku lat 90-tych przez Martyna Farra, legendę brytyjskiego nurkowania jaskiniowego wyprawy odkryły pod powierzchnią Niziny Gort ponad dwa kilometry potężnych, nierzadko przekraczających średnicę 15m podwodnych korytarzy. Okazały się one częścią rozległego, w większości podziemnego systemu odwadniającego góry Aughty Slieve do Zatoki Galway, i jeśli wierzyć zapewnieniom hydrologów, częścią zaledwie niewielką. Powodem naszej wizyty w Kiltartan jest podjęcie eksploracji właśnie jednego z takich podziemnych odcinków rzeki Coole, biegnącego w podwodnej jaskini. Nurkując w górę podziemnej rzeki mieliśmy nadzieję wynurzyć się pewnego dnia w odległym o ponad kilometr w lini prostej Castletown, w miejscu zwanym Polltoophill. Pod koniec lat 90-ty członkowie Dark Shamrock Expedition, Martyn Farr i Dig Hastilow, nurkując w Polldeelin odkryli niemal 200m obszernego podwodnego tunelu, docierając głębokości -30m. Eksploracja trawersu wydawała się stosunkowo prostym przedsięwzięciem, projektem na rozgrzewkę, który z łatwością powinniśmy ukończyć do końca roku. Jak miały pokazać najbliższe miesiące, nie mogłem bardziej się mylić.
Nie mamy żadnych problemów ze znalezieniem miejsca; z daleka widać wezbraną rzekę Coole i podążając w górę biegu bez trudu trafiamy do jej źródła – wywierzyska Polldeelin. Szukamy jakiegokolwiek śladu poręczówki, która według uzyskanych informacji powinna być zamocowana do pobliskiego drzewa, poziom wody w Polldeelin musi być jednak kilka metrów wyższy niż podczas poprzednich eksploracji gdyż widoczne są zaledwie korony drzew, ich dolne partie pozostają ukryte pod powierzchnią ciemnej, brunatno-czerwonej wody. Patrzymy nerwowo na niespokojne lustro wywierzyska i wybijające z podziemi masy. Z wciąż jeszcze niezachwianym przekonaniem, że przecież jesteśmy dobrze przygotowani, zanurzamy się pod powierzchnię czterostopniowej wody gdzie piaszczyste dno rzeki opada łagodnym stokiem. Na głębokości -2 metrów, wciąż w otwartej wodzie, znikają ostatnie promienie światła dziennego. Z mojej pewności siebie zostaje już niewiele. Pomimo silnego prądu szybko tracę poczucie kierunku i nie bardzo wiem w którą stronę płynąć. W końcu bezradny i zdezorientowany przekazuję kołowrotek Tomowi; ten wydaje się radzić nieco lepiej ode mnie ze stresem i powoli zaczynamy poruszać się naprzód. Po minięciu głębokości -5m prąd wody znacznie słabnie z czego wnioskujemy, że wpłynęliśmy do jakiegoś większego tunelu. Niestety widoczność nie przekracza 1 metra, pomimo iż obydwaj używamy silnych 100-watowych latarek zainstalowanych na wierzchach naszych dłoni. Ostrożnie prowadzimy linę przy lewej ścianie . Raz po raz wpadamy na ostre wystające krawędzie półek skalnych lub zaklinowujemy się w niskich szczelinach, w które obfituje ściana jaskini . Na -15m dotąd piaszczyste dno zastępują grube warstwy lekkich osadów niszcząc tę i tak już nienajlepszą widoczność przy każdym kontakcie. Powoli zaczyna nas to przerastać; nie, nie jesteśmy na to wszystko przygotowani. Gdy przez nieuwagę tracę na chwilę pływalność niemal całkowicie zapadam się w aksamitny muł podłoża. Gasną światła i pogrążam się w ciemności. Resztkami woli opanowuje nadciągającą z wnętrza trzewi falę paniki. Chcę już stąd wyjść i nigdy tu nie wracać... CDN

cytat z...

http://ekstra.sport.pl/ekstra/1,151825,19971902,amazonski-triatlon.html?disableRedirects=true - Cały czas płynąłem za Marcinem na wynajęte...